Co warto zjeść w Chorwacji część 1: konoby, czyli tawerny i restauracje


Zbierałam się do tego wpisu długo, bo z Chorwacji wróciliśmy ponad cztery tygodnie temu, ale w końcu przebrnęłam przez setki zdjęć, żeby wybrać te związane z tematyką kulinarną. Przyznam, że im zimniej i szarzej robi się za oknem, tym większa moja motywacja żeby wrócić do zdjęć z Chorwacji, gdzie nawet końcem października nie opuszczało nas słońce i fantastyczne ciepło.
Pokochałam Chorwację za to, że mimo iż z małopolski dojedziemy do niej w podobnym czasie jak nad polskie morze, zaskakuje egzotyką – i w oceanie i na talerzu. Można w tym kraju nasycić i oczy i brzuchy. Swój urlop spędziliśmy intensywnie i przejechaliśmy niemal całe wybrzeże Chorwacji, docierając aż do Czarnogóry. Niestety, aby osobiście poznać różnice kuchni poszczególnych regionów, nie mieliśmy dość czasu, myślę, że trzeba byłoby tam przez jakiś czas pomieszkać, żeby samemu zweryfikować to, o czym tylko się czytało. Chętnie jednak opowiem o tym, co zjedliśmy podanego przez Chorwatów, co sami ugotowaliśmy i co zerwaliśmy z drzewa, ale o tym w następnej części. Tak więc, bynajmniej nie okiem eksperta, przedstawiam moje chorwackie smaki, w tym wpisie te, których spróbowaliśmy w miejscowych konobach, które można nad Adriatykiem znaleźć na każdym kroku.
Zaznaczę, że nie wszystkie potrawy popularne w tym kraju są typowo chorwackie, jednak uważam, że skoro Chorwaci świetnie je gotują, warto u nich jeść. Jak to bywa z kuchniami sąsiadujących krajów, mieszają się one ze sobą i tak podobne dania możemy zjeść w wielu miejscach na całych Bałkanach.
Pierwszym daniem, na które skusiliśmy się zaraz po przyjeździe na wyspę Krk był crni rižot, czyli czarne risotto, zabarwione atramentem z kałamarnicy. To kremowe risotto z kawałkami kalmarów o mocnym morskim zapachu i smaku. Przy tym daniu nieco uwierzyliśmy w przeczytane wcześniej stwierdzenia, że Chorwaci nie żałują w kuchni soli. Nasze risotto było bardzo słone, co dla mnie było jedynym jego mankamentem, ale sól nie przesłoniła innych smaków dania. Na szczęście jednak nasze dalsze próby jedzenia w innych tawernach kazały nam zweryfikować twierdzenie do tego, że szczęśliwie tylko niektórzy Chorwaci mają twardą rękę do solniczki. Pewnie ci, którzy pochodzą z wyspy Pag, ale o tym opowiem w następnym poście.




Jak wiadomo Chorwacka kuchnia to w ogromnej mierze ryby i owoce morza i warto z tego korzystać bo są rzeczywiście świeże i pyszne. W większości ryby serwowane są z grilla w towarzystwie warzyw. Najpopularniejszą rybą jest chyba dorada z grilla (orada sa žara), ale nie warto tylko do niej się ograniczać. My spróbowaliśmy wyrazistej makreli (skuša), z której nie zmarnowały się nawet resztki, bo w konobie, w której jedliśmy, było całe stado kotów wszelkiej maści, które nauczone już były, że każdy klient to wyżerka. Największy apetyt miał jegomość z jednym oczkiem niebieskim, a drugim zielonym, jakby jadł za dwóch. Makrelę podano nam z mieszanką gotowanych ziemniaków i młodych liści buraka. Jeśli lubicie ryby, nie będziecie mogli się nimi najeść, bo jest ich do wyboru do koloru.



W tej samej knajpce spróbowałam zupy rybnej, która była dla mnie dużym zaskoczeniem, bo wyglądała zupełnie jak rosół podany z ryżem. Zapach i smak ryby był naprawdę bardzo delikatny, a w zupie pływały kawałki białej ryby. Zaskoczyła mnie ta wersja, bo zwykle zupy rybne są bardzo intensywne, z dużą ilością różnych ryb i często z dodatkiem pomidorów. Rybny rosołek był bardzo smaczny i polecam go osobom, które chciałyby spróbować zupy rybnej, ale boją się zbyt mocnego morskiego smaku. Jeśli zaś jesteście miłośnikami intensywnej zupy, której zapach wypełni całą restaurację – ta zupa raczej nie jest dla Was.


Chorwacka kuchnia to jednak nie tylko to, co oferuje morze, ale także ciekawie przyrządzone mięsa. Koniecznie trzeba spróbować pljeskavicy, czyli czegoś w rodzaju chorwackiego burgera. Okrągły, dość zbity kotlet z mięsa mielonego (często z mieszanego mięsa wieprzowego, wołowego, czasem jagnięcego lub cielęcego) podawany jest z ajvarem (pastą z pieczonych papryk i bakłażanów) i świeżą sałatką. Spodziewałam się dostać pljeskavicę w bułce, bo tak widywałam je podawane w polskim foodtrucku serwującym kuchnię chorwacką. Dostałam jednak kotlet podany na talerzu, więc jeśli tak jak ja lubicie do obiadu trochę poczciwych węglowodanów, upewnijcie się, że dostaniecie pieczywo lub domówcie sobie od razu frytki, żeby mięso nie stygło potem w oczekiwaniu na dodatki.


Pierwszy raz próbowałam pljeskavicy przygotowanej przez jej rodzimych kucharzy i muszę powiedzieć, że ta, którą jadłam w polskim foodtrucku Dalmacija Foodtruck w niczym jej nie ustępowała. Ekipa polskich kucharzy świetnie odtworzyła chorwackie smaki, więc jeśli nie wybieracie się w najbliższym czasie do Chorwacji, a macie smaka na tamtejszą kuchnię, wypatrujcie Dalmacija Foodtruck w pobliskim miastach, zawsze dają znać na swojej stronie na Facebooku, gdzie serwują jedzenie.
Kolejnym klasycznym daniem nad Adriatykiem jest ćevapčići, czyli małe kiełbaski, czy kotleciki z mielonego mięsa wołowego. My jedliśmy je zarówno z marketu, gdzie można dostać ciepłe dania na wagę, jak i z małego baru, który zdecydowanie nie był projektowany pod ruch turystyczny, a raczej był nastawiony na miejscowych klientów. W obu przypadkach ćevapčići nie wyglądało najpiękniej, ale było pyszne i sycące. Myślę, że jest to też dobra opcja dla dzieciaków, bo trochę przypomina nasze mielone i jest podawane w podobnej postaci, jak uwielbiane przez dzieci paluszki rybne.


Zawsze czytam o kuchni danego kraju, jeśli szykuje mi się jakaś wycieczka, żeby wiedzieć, co jest specjalnością miejscowej kuchni. Dużym rozczarowaniem dla mnie było, że nigdzie nie znalazłam często wspominanego meso ispod peke, czyli nie tyle konkretnego dania, co rodzaju dań przyrządzanych pod specjalną żeliwną pokrywą, czyli właśnie pod peką. Zwykle składa się z mięsa lub owoców morza i warzyw duszonych w jednym naczyniu przykrytym peką zasypaną rozżarzonym węglem. Czytałam, że można się natknąć na to wszędzie, jednak musieliśmy chyba wyjątkowo skrzętnie omijać te miejsca. Myślę jednak, że jeśli będziecie mieli możliwość, koniecznie trzeba tego spróbować, aromat musi być nieziemski.
Fenomenem dla mnie okazało się štrukli, czyli zawijane ciasto przekładane nadzieniem i zapieczone w piecu. Zwykle podawane z twarogiem, ale też z innymi dodatkami. Ja spróbowałam štrukli z twarogiem, kaczką i grzybami i było obłędne. Już w drodze do Polski, jadąc przez północną część Chorwacji, z dala od oceanu, mieliśmy szczęście trafić do restauracji naprawdę godnej polecenia, bo poza fantastycznym jedzeniem, restauracja zaskoczyła nas bardzo korzystnymi cenami, które były około 30% niższe od tych nad Adriatykiem, krzyczanych za znacznie mniej wyszukane jedzenie.



Restoran Bernarda to pięciogwiazdkowa restauracja (co nie rzuciło nam się w oczy, dopóki nie weszliśmy do środka), która była jedynym otwartym miejscem, gdzie mogliśmy coś zjeść, jadąc niedaleko Varaždinskich Toplic około 21:00. Kiedy weszłam do lokalu, nieco się speszyłam, bo byłam ubrana w moje dyżurne sportowe ciuchy i czapkę z daszkiem, jak to w długiej podróży, a przywitał nas kelner podający dania w białych rękawiczkach. Mimo bardzo wysokiego standardu wystroju, obsługi i kuchni, obiad naprawdę nie wyczyści wam konta, za to wypełni głodne brzuszki i wywoła błogi uśmiech na twarzy. Varaždinskie Toplice to miejscowość uzdrowiskowa położona niedaleko granicy z Węgrami, która może się poszczycić źródłami termalnymi, z których z braku czasu niestety nie skorzystaliśmy, ale jeśli kiedyś będę niedaleko chętnie wybiorę się tam odprężyć w wodach leczniczych i zjeść fantastyczną kolację w Restoranie Bernarda. Zabawne jak puste żołądki zawiodły nas w ciekawe miejsce, którego pewnie inaczej nigdy byśmy nie odkryli, bo Adriatyk jednak przyćmiewa inne strony Chorwacji. A szkoda!
Dziękuję jeśli dotarliście do końca, mam nadzieję, że się nie nudziliście! A jeśli jeszcze nie macie dość, niedługo pojawi się druga część mojej relacji znad Adriatyku z widelcem w ręku, a w niej bardziej budżetowe i survivalowe rozwiązania na pytanie, co zjeść w Chorwacji i co z niej przywieźć.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty