Knedle ze śliwkami



Uwielbiam wszelkie dania mączne i ziemniaczane. Pierogi, kopytka, makarony i jestem w raju. A jesienią moim faworytem są knedle ze śliwkami. Bardzo lubię sezonowość w kuchni i staram się korzystać z tego, co akurat daje nam natura. Warzywa i owoce są wtedy nie tylko najsmaczniejsze i najbardziej wartościowe, ale też najtańsze. Dziś od rana chodziły za mną knedle, więc nastawiłam garnek ziemniaków i poleciałam do sklepu po worek pachnących, dojrzałych węgierek. Niedługo w kuchni pachniało też prażonym masełkiem. Uwielbiam takie smaki jesieni. Chociaż knedle można robić też z mrożonych śliwek i są równie pyszne, to jakoś najlepiej smakują mi właśnie jesienią.
Knedle z mojego przepisu są bardzo delikatne, rozpływają się w ustach i bardzo szybko znikają z talerza.







Składniki na 20-25 knedli:

        650 g purée ziemniaczanego*
        20-25 śliwek węgierek (ok. 500g - waga z pestkami)
        1 jajko
        120 g mąki ziemniaczanej**
        1 łyżka mąki pszennej
        szczypta soli

Do podania:

        3 czubate łyżki masła
        2 płaskie łyżki bułki tartej
        cukier puder

Wyciągam pestki ze śliwek, przecinając je wzdłuż, ale pozostawiając je w jednym kawałku. Do ziemniaków dodaję mąkę ziemniaczaną, pszenną, jajko i szczyptę soli. Mieszam masę drewnianą łyżką, aż wszystkie składniki się połączą. Wkładam ręce do mąki pszennej w miarę potrzeby, żeby ciasto się do nich nie lepiło. Odrywam małe kawałki ciasta, formuję mniej więcej okrągłe placki, na środku każdego kładę śliwkę i obklejam ją dookoła ciastem. Obracam knedle przez chwilę między dłońmi, żeby uformować w miarę równe kulki. Ciasto na śliwce, nie powinno być za grube, około 0,5 cm. Układam knedle na desce, mocno podsypując mąką. Zagotowuję garnek osolonej wody, wrzucam knedle i po chwili mieszam je drewnianą łyżką. Od ponownego zagotowania wody i wypłynięcia knedli na powierzchnię, gotuję je około 10 minut na niewielkim ogniu.
W międzyczasie rozpuszczam masło na patelni i prażę na nim bułkę tartą, aż się lekko zrumieni. Knedle wyciągam łyżką cedzakową na talerz, polewam masłem z bułeczką i posypuję obficie cukrem pudrem.

* Ziemniaki na knedle gotuję do miękkości w nieosolonej wodzie. Odcedzam i wstępnie zgniatam praską do ziemniaków, a następnie blenduję je ręcznym blenderem, aż otrzymam kleistą masę ziemniaczaną pozbawioną wszelkich grudek. Blendowanie jest opcjonalne, ale bardzo to polecam, bo dzięki temu knedle są niezwykle delikatne. Jeśli nie macie blendera, można też ziemniaki zmielić w maszynce do mięsa lub tylko porządnie zgnieść praską, też będą pyszne.
Ja lubię zblendować ziemniaki zaraz po ugotowaniu, kiedy są jeszcze gorące, bo robi się to dużo łatwiej niż na zimno, warto jednak wiedzieć, że niestety tępią się od tego ostrza blendera. Blendera powinno używać się tylko na zimno, ale przyznam, że trochę nie szanuję swojego, ponieważ kupiłam niedrogi sprzęt z niższej półki, a bardziej zależy mi na wygodzie niż na długowieczności właśnie tego blendera. Na zimno ziemniaki też się zblendują, ale trzeba trochę dłużej popracować. Decyzję i osąd pozostawiam Wam. Zblendowaną masę ziemniaczaną pozostawiam do przestygnięcia i wracam do niej, kiedy jest jeszcze tylko lekko ciepła. Taka temperatura ułatwia formowanie knedli, a nie ryzykujemy już, że jajko się nam zetnie.

** Jeśli nie chce Wam się odważać mąki, można dodać jej na oko. Wizualnie, stosunek ziemniaków do mąki to 3:1.

Komentarze

Popularne posty